Strony

15 paź 2013

Sempiternal: Chapter 02









Yongguk POV



             Otworzyłem niepewnie oczy. Było dokładnie tak, jak myślałem. Ostre światło lampy uderzyło mnie w oczy. Nie widziałem nic prócz różnokolorowych, niewyraźnych plam. Miałem rozbiegany wzrok.
Oddychałem bardzo płytko i nierównomiernie. Nie mogłem wziąć głębszego oddechu, by móc się uspokoić. Serce biło mi w dziwnie szybkim tempie.
Ale byłem zadowolony. Dokładnie o taki stan mi chodziło. Znowu się naćpałem. Co prawda, niczym ciężkim, ale zawsze to coś. Zawsze jakaś odskocznia od rzeczywistości, prawda?
Rzeczywistość była zawsze okrutna. Zawsze. Nie było wyjątków. Co z tego, że miałem dużo pieniędzy, bogatych rodziców, duży dom?
To wszystko nie liczyło się, gdy w grę wchodziła miłość. Miłość, której ja sam nie umiałem zaakceptować.
A to wszystko przez jednego chłopaka, niewiele młodszego ode mnie. Chodził nawet do tej samej szkoły co ja.
Choi Junhong.
Wysoki, ładny chłopak o bladej, prawie białej cerze i ciemnych oczach. Uśmiechał się rzadko, ale ten widok zmiękczył nawet moje serce.
Ale, to ja byłem główną przyczyną jego braku uśmiechu.
           Spojrzałem za okno. Było prawie zupełnie ciemno. Nie przez porę dnia, tylko przez pogodę. Ciemne chmury zasłaniały całe niebo.
Podniosłem się chwiejnym ruchem z podłogi. Torebka z narkotykiem zsunęła się z moich kolan. Leżała teraz koło dwuosobowego łóżka. Podniosłem ją i schowałem w szafie z ubraniami. Rodzice i tak nie pomyśleliby, żeby czegokolwiek szukać. Zbyt mało się mną interesowali, żeby cokolwiek zrobić w związku ze mną. Dzisiaj też byli na jakimś bankiecie.
Nie chciało mi sie czekać na ich powrót. Nie bardzo kojarząc co robię, wyszedłem z domu.
            Włóczyłem sie po okolicy. Nie wiedziałem gdzie jestem. Wszystko wyglądało dla mnie zupełnie tak samo. Twarze ludzi, których mijałem wydawały mi się zupełnie takie same. Niczym się od siebie nie różniły. Bez koloru, bez żadnych emocji.
Sobotni tłum pchał mnie trochę bezwiednie w stronę najbiedniejszej, zupełnie pustej okolicy. Tam było miejsce dla właśnie takich ludzi jak ja. Ćpunów, bezdomnych i alkoholików.
           Usłyszałem głośny krzyk cierpienia, który jakby trochę mnie rozbudził. Powolnym krokami poszedłem w kierunku głosu. Z daleka nie widziałem kim była osoba siedząca na ziemi. Zbliżyłem się. Światło dalekiej latarni oświetlało twarz osoby. Najpierw zobaczyłem prawie białą skórę, a zaraz potem niewinną, przestraszoną twarz młodego chłopaka.
- Kogo my tu mamy...- powiedziałem cicho. Widziałem jak w oczach chłopaka wzrasta przerażenie. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Nie bardzo wiedziałem co robię.
- Bang Yongguk -odpowiedział tamten drżącym, niepewnym głosem. Aż tak się mnie bał? Nie mogłem tego stwierdzić, obraz rozmywał mi się przed oczami. Myślałem, że to lekki narkotyk. Nie powinien tak działać. Powinien dodawać mi sił, a nie je odbierać.
- Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha -prychnąłem, wykrzesując z siebie jakieś w miarę sensowne zdanie. Kucnąłem naprzeciw niego, nie kontrolując do końca swojego ciała. Nie chciałem tego robić. Założyłem więc maskę obojętnego. To było jedyne, co mogłem zrobić.
- Wyglądasz okropnie - powiedziałem, prawie zmartwiony. Szybko oddałem - Jak zawsze zresztą.
Dotknąłem jego policzka palcami. Zapewne spodziewał się ataku z mojej strony.
- Nawzajem...chyba- już prawie nie kontaktowałem. Pamiętałem, że nie chodził przez bardzo długi czas do szkoły, a ja nie wiedziałem, co było tego przyczyną.
- Tęskniłem za tobą - rzuciłem, nie myśląc o tym co mówię.
- Co? - usłyszałem, jakby z daleka, mocno zaskoczony głos. Wszystkie bodźce dochodziły jakby z opóźnieniem.
- Tęskniłem za tobą...Zelo... Czy wolisz kiedy mówię do ciebie Junhong? Junni? Honggie? - język mi się plątał. Pod wpływem impulsu przybliżyłem się jeszcze bardziej do niego.
Pociemniało mi przed oczami i zupełnie straciłem władze nad własnym ciałem.
Opadłem na leżącego chłopaka. Nie zemdlałem. Chyba nie. Docierały do mnie poszczególne rzeczy. Wiedziałem, że Junhong chyba po kogoś zadzwonił, ale nie wiedziałem po kogo.
- Wystarczy "Zelo"- powiedział nagle, jakby przypominając sobie o moim wcześniejszym pytaniu.
Wtedy definitywnie zemdlałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz